niedziela, 26 stycznia 2014

Cartagena - Queen Victoria wychodzi w morze

Emperador – znaczy imperator. Taką rybę na obiad serwowała nam Mariola w porcie Cartagena, na jachcie stojącym w cieniu największego na świecie statku wycieczkowego pływającego pod banderą brytyjską – Queen Victoria. Olbrzymi wycieczkowiec przybił w nocy do sąsiadującej z nami kei. Rano ze zdziwieniem patrzyliśmy na potwora zasłaniającego zatokę. Z obserwacji naszych wynika, że liczący 294 metry długości statek zabiera ogromną ilość pasażerów, którzy podczas rejsu, głównie stoją w kolejkach np. do wyjścia na ląd. Jakoś minęła nam ochota na podróżowanie takimi wieżowcami.
















Z obliczeń Marioli wynikało,że ponad poziom wody wynosi się 19 poziomów pokładów (mogła się pomylić najwyżej o pół piętra). Na pokładzie tego statku było prawdopodobnie wielu Polaków szukających przygody na Morzu Śródziemnym. Spotkaliśmy ich na zamku, kiedy podziwiali zabytki rzymskie i hiszpańskie.  Jednak większość stanowili Brytyjczycy, których tysiące wylewały się z trapu na keję w Cartagenie. 



Wojciech z właściwą sobie swobodą interpretacji, opowiedział nam o tym jak to brytyjscy piraci pod wodza Sir Francisa Drake'a okrążyli miasto od północy i zdobyli je, a wszystkie niewiasty oddały się Brytyjczykom dobrowolnie, aby uniknąć rozlewu krwi i ratować życie ojców, mężów i synów. Opowieść była tak barwna, że daliśmy się uwieść tego wieczoru i chętnie uwierzyliśmy, a następnie uknuliśmy, że jest to kolejna inwazja Brytyjczyków po 450 latach. Moja znajomość historii jest bardzo kiepska, nie byłbym jednak sobą, gdybym opowieści mojego przyjaciela nie zweryfikował. No i okazało się, że wszystko co mówił Wojciech to prawda, tylko, że dotyczy innego miasta założonego przez Hiszpanów o tej samej nazwie - Cartagena, ale po drugiej stronie oceany. Piraci pod koniec szesnastego wieku nie mogli być brytyjscy, bo byli angielscy do roku 1707, kiedy to unia Anglii i Szkocji stała się realna i powstało Królestwo Wielkiej Brytanii, a Francis Drake nie żył wtedy już od 111 lat.











A Cartagena u wybrzeża Hiszpanii? 
Cartagena była rzeczywiści przez wieki całe zdobywana i przechodziła z rąk do rąk.
Miasto zostało pierwotnie nazwane Mastia. Miało jeden z najlepszych portów w zachodniej części Morza Śródziemnego. Hazdrubal Starszy, wódz kartagiński, 228 lat p.n.e. założył miasto ponownie i nazwał je Qart Hadasht czyli "Nowe Miasto" – fenicka nazwa samej Kartaginy, a zrobił to po to, by mieć bazę do podboju Półwyspu Iberyjskiego.
Zaledwie 19 lat później w czasie drugiej wojny punickiej miasto zostało opanowane przez wodza rzymskiego Scypiona Afrykańskiego Starszego, który przemianował je, dla odróżnienia od Kartaginy, na Carthago Nova. Potem cesarz Dioklecjan podzielił prowincję rzymską Hispania Tarraconensis i ustanowił miasto stolicą prowincji Hispania Carthaginensis. Wandalowie zdobyli i jak przystało na Wandalów - doszczętnie zniszczyli miasto w roku 425 naszej ery. Następnie miasto było kilkadziesiąt lat pod panowaniem
Bizancjum, potem Wizygotów, ponad pięć wieków Arabów, aż do chwili włączenia do Aragonii przez Jakuba I Zdobywcę, któremu miasto zawdzięcza dzisiejszą nazwę Cartagena.






Od 1570 roku Cartagena stała się główną bazą hiszpańskiej floty wojennej. Piraci, nawet angielscy nie mieliby zatem tak łatwo jak w Wojciechowem opowiadaniu.
Morał z tego taki, że przy dobrym hiszpańskim winie zakupionym w kartageńskiej bodedze i nalewanym szczodrze z plastikowego baniaczka Wojciechowi łatwiej się opowiada, a słuchaczom chętniej wierzy we wszystko co mówi.



tekst i foto: Wiesław falko Fałkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za opinię i komentarz!